niedziela, 13 grudnia 2015

Święta? Daj mi prezent!

Święta zbliżają się wielkimi krokami. Mimo że przygotowań jest wiele - od wielkich porządków, po rodzinne gotowanie - chyba największą zmorą są... prezenty. Miły gest, a często wymyślenie tego najbardziej trafnego sprawia wiele kłopotu, szczególnie kiedy w rodzinie jest tradycja obdarowywania dużej ilości osób, jeśli spędzamy Wigilię w dużym gronie. Postaram się nieco pomóc, mam nadzieję że kogoś zainspiruję. Jeśli nie na święta to może na inną okazję? Zaczynajmy!

☺Zegarek
Jeśli choć trochę znasz gust drugiej osoby, to będzie świetny prezent. Zwróć jednak uwagę czy dana osoba nosi takie ozdoby! W moim przypadku to raczej mało trafny prezent, jako posiadaczka około 5 zegarków, zdarza mi się założyć takowy raz w miesiącu. Prezent zarówno dla kobiety, jak i dla mężczyzny.


☺Torebka
Każda kobieta lubi mieć ich dużo. Jeśli znamy zasób szafy wspomnianej damy, brakująca wielkość i model pasujący do wielu stylizacji będzie mile widziany.

☺Portfel
Dobry zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, jeżeli znamy ich styl i mamy fundusze na coś porządniejszego. Na prezenty z reguły daje się portfele skórzane, aby wytrzymały długie lata. Inne potrafią się zniszczyć w przeciągu kilku miesięcy.

☺Perfumy
Jak dla mnie to dobry prezent, ale tylko wtedy, kiedy dana osoba wprost powiedziała nam kiedyś, że lubi dane perfumy lub skończyły jej się jej ulubione. Kupowanie perfum "bo są modne" często jest nietrafnym pomysłem.


☺Powerbank
Obecnie, kiedy cały świat rzadko kiedy rozstaje się z telefonem, to dobre rozwiązanie na prezent praktycznie dla każdego.

☺Zabawki
Faceci to naprawdę wieczne dzieci. Gry na PS czy komputer, lego, nowy model sterowanego auta czy coś związanego z jego ulubioną drużyną w formie zabawki (ja skorzystałam z modelu stadionu w formie puzzli 3D) naprawdę zawsze sprawiają wiele radości.

☺Wyjazd
SPA, narty, morze, zwiedzanie w innego miasta czy państwa. Świetny prezent, który zapadnie na długo w pamięć i poprawia relacje.


☺Słodki koszyk
Ulubione słodycze w ładnej oprawie zachwycą każdego. W męskiej wersji - może whisky? :)

☺Wspomnienia
Bilet na mecz, koncert, gokarty, przejażdżka sportowym autem wywołująca skok adrenaliny? Zafunduj najbliższym wspomnienia!

☺Pościel lub ręcznik
Spersonalizowany nadruk jest zawsze świetnym pomysłem!


☺Ciepło i milutko
Miękki szlafrok, ciepłe kapcie, grube skarpetki? Dla osób lubiących owinąć się w kocyk to idealne rozwiązanie :)

☺ Karta podarunkowa
Jeśli nie wiemy czy dana książka, ubranie, kosmetyk trafi w gust obdarowywanego, najprościej kupić kartę podarunkową na dowolną kwotę. Lepiej, aby ktoś wybrał sobie prezent samemu niż kupić coś, co będzie leżało w szafie.


Chwalcie się danymi przez was prezentami, które sprawiły drugiej osobie wiele radości oraz tymi które wy otrzymaliście i są waszymi najlepszymi. Zainspirujmy się nawzajem!

piątek, 11 września 2015

Jak zdać prawo jazdy?


Plastik w portfelu mam już od marca. Okres robienia prawa jazdy trochę się u mnie dłużył, bo zaczęłam je już we wrześniu, a ciężko było mi znaleźć dogodne godziny u instruktora, aby nie było strasznych korków, żebym chociaż zdążyła dojechać do placu manewrowego i żeby nie kolidowało mi to ze szkołą. Całe te miesiące miło wspominam, mimo że na początku stresu było wiele. Zarówno teorię jak i praktykę zdałam za pierwszym razem. Wielu znajomych i nieznajomych pyta mnie "Jak to zrobiłaś? Zdałaś za pierwszym?!". To możliwe i wcale nie takie trudne.

Moją pierwszą jazdę pamiętam, jakby była wczoraj. Ogromny stres, bo nigdy nie siedziałam za kółkiem. Instruktor zawożąc mnie na parking co chwile wypytywał: "co to za znak?", "kto ma tu pierwszeństwo?". Odpowiadałam, wiedziałam że już za chwilę będę musiała odpowiadać sobie na to sama w głowie. Nie krzyczał kiedy robiłam coś źle. Jeśli Twój instruktor to robi - zmień go bez zastanowienia. Pamiętaj, że to on pracuje dla Ciebie, a nie Ty dla niego. Ma być Twoim "samochodowym przyjacielem", musisz mu zaufać, przekonać się, że jazda jest bezpieczna i przyjemna. Każdy manewr skrupulatnie powtarzałam. Jeśli nie byłam czegoś pewna, nie zwracałam uwagi na to, że nie ma już na to czasu, że w rozpisce lekcji jest coś innego. Mówiłam prosto z mostu, że czuję potrzebę powtórzenia czegoś do momentu, aż będę pewna siebie. Każde parkowanie z korektą. Ma być PERFEKCYJNIE. Przyzwyczaiłam się do tego, lubię perfekcjonizm. Inny instruktor na egzaminie wewnętrznym śmiał się, że poprawiam z parkowania idealnego na bardzo idealne ;)




Przygotowując się do egzaminu teoretycznego okropnie się stresowałam. Książkę przerobiłam na kursie, dlatego później skupiłam się tylko na testach. Jeżeli odpowiedziałam źle, robiłam zrzut ekranu i tłumaczyłam sobie sama lub pytałam instruktora "dlaczego tak?". Pytajcie, sprawdzajcie, nie strzelajcie! Na ulicy nie strzelisz, jeśli nie będziesz czegoś wiedzieć, a dociekliwość naprawdę pomaga zapamiętać. Mimo że wiele egzaminów na komputerze oblałam, poszłam do WORD-u. Jak nie teraz to następnym razem! Siedzę, rozwiązuję, wychodzi pierwsza osoba, patrzę na jego ekran - NEGATYWNY. "No super..." - pomyślałam i rozwiązuję dalej. Wychodzą kolejne osoby i kolejne negatywne, a przede mną jeszcze wiele pytań. Obiecałam sobie, że nie będę przewijać pytań, zrobię wszystko spokojnie i powoli. Udało się! Zdane za pierwszym. Kochani, to naprawdę wiele pomaga. Nie spieszcie się!

Do egzaminu praktycznego podeszłam już z większym spokojem, jednak dokupiłam jeszcze kilka godzin po zakończeniu kursu. Nie czułam się pewnie w aucie, a dodatkowe godziny naprawdę mi pomogły. Skoro znam teorię i czuję się pewnie w samochodzie to czego się bać? Nie męczyłam się z żadnymi ziołami, melisami. Nie wyobrażałam sobie, że egzaminator to instruktor, bo po co? Traktowałam go jak zwykłego pasażera, bo przecież sporo będzie ich na siedzeniu obok, kiedy będziemy kierować już z prawem jazdy :) Zazwyczaj okropnie stresowałam się nawet na zwykłych sprawdzianach w szkole, ale tym razem podeszłam do tego na luzie. Potrafię jeździć, więc zawiozę pana gdzie tylko zechce i zaparkuję gdzie mu się tylko podoba! Jeśli boisz się egzaminu, to nie ma sensu. Egzaminatorom naprawdę nie zależy na tym, aby Was oblać, ale na tym żeby nie wypuszczać, grzecznie mówiąc - idiotów, na drogę. Przed samym egzaminem wzięłam jeszcze 2 godziny jazd i eLką zawiozłam się na egzamin. To też mi bardzo pomogło, odstresowałam się za kółkiem, ostatnie dobre rady od instruktora, a podczas egzaminu w głowie ciągle miałam jego słowa "Ania, gdzie tak zapie*dalasz?!". Kilka razy złapałam się na nadmiernym gazowaniu na egzaminie, więc mimo że wydaje się to śmieszne - gdyby nie poranne jazdy i fakt, że utknęło mi to w głowie, pewnie wpadłby błąd za przekroczenie prędkości ;)

Kilkadziesiąt minut jeżdżenia po mieście. Zaczęło się znajomą trasą, później egzaminator wyprowadził mnie dalej, w miejsce gdzie nigdy nie byłam. Nieważne, przecież nie uczyłam się jeździć na pamięć. Znaki, światła, patrzeć na pieszych i NA ROWERY. Głowa ciągle lata. Nie wystarczy rzucić wzrokiem. Egzaminatorowi potrzebne są WYRAŹNE ruchy, bo nie jest wróżką i nie wie siedząc obok Ciebie czy faktycznie skierujesz oczy w lusterka. Wróciłam do WORDu i usłyszałam jedno - "Dziękuję za miłą jazdę. Gdyby udało się Pani wyprzedzić, skończylibyśmy dużo wcześniej, bo widzę, że potrafi Pani jeździć.". Odpowiedziałam, że "mogło być lepiej" i do tej pory się z tego śmieję :) Zdarzało się gwałtownie hamować, zdarzało się szarpać przy zmianie biegów, ale to wszystko przez nieprzyzwyczajenie do samochodu. Całkiem inaczej działające sprzęgło, hamulce. 30 minut to mało na zapoznanie samochodu, więc nie stresujcie się, jeśli na egzaminie nie wychodzi Wam wszystko płynnie. Egzaminatorzy są do tego przyzwyczajeni i naprawdę nie zwracają na to uwagi :) Powodzenia i plastików w ręce!


niedziela, 2 sierpnia 2015

Jak Ty ze mną wytrzymujesz?



Wiem, że życie ze mną nie jest lekkie. Zawsze muszę postawić na swoim, bo przecież jestem nieomylna. Lubię krytykować innych, a może po prostu jestem szczera. Odwetowe teksty niestety mnie nie ruszają. Bywam chłodna, oschła, czasem sprawiam wrażenie, że totalnie nic mnie nie interesuje. Chciałabym wiele osiągnąć, ale zazwyczaj nic nie robię w tym kierunku. Nie wyciągniesz mnie w zbyt wiele miejsc, bo lenistwo określa mnie najlepiej. Jakby tego było mało, często boję się próbować nowych rzeczy. Pewnie mi się nie uda, pewnie będzie beznadziejnie. W sumie po co to sprawdzać... Lubię bałaganić, choć sporo osób uważa, że ciągle chodzę i sprzątam. Wolę zjeść w mcdonald's niż w ekskluzywnej restauracji. Bez przerwy zmieniam zdanie. Jestem okropnie humorzasta. Czasem ciężko mnie zrozumieć. Mam za małe spodnie, które mi spadają - to takie oczywiste. Lubię pomagać w problemach innych, ale sama ze swoimi zamykam się w sobie. Nigdy nie przyjdę na czas, jeśli się nie spóźnię to jestem na tyle wcześnie, że narzekam na długi czas oczekiwania. Właściwie na wszystko narzekam. Zdarza mi się panikować. Wiecznie coś mi dolega. Nie ufam ludziom. Na początku znajomości praktycznie się nie odzywam. Wszystko robię na ostatnią chwilę. Nie jestem człowiekiem doskonałym. I nigdy nim nie będę. Cholera, jak Ty ze mną wytrzymujesz?!





Może to zasługa tego, że potrafię słuchać. Jestem zawsze. Zawsze służę pomocą. Pragnę szczęścia drugiej osoby o wiele bardziej niż swojego. Walczę o każdego do końca. Wolę się namęczyć i pocierpieć niż poddać. Może dlatego że... potrafię kochać?

O tym, kim jesteśmy, nie świadczy wykształcenie, majątek, wygląd, talent, ale to jak traktujemy drugiego człowieka.




Instagram